„Poza wiedzą człowiek musi przede wszystkim nauczyć się, jak zostać człowiekiem” – to słowa, które padły podczas częstochowskiej liturgii, czyli głównego celu naszej piątkowej pielgrzymki. Właśnie tamtego dnia (tj. 18 marca br.) już na szóstą rano rozkazano nam stawić się na zbiórkę i „w trymiga” ulokować nasze ciałka w dwóch autobusach. „Rozkazano”... nie wiem, czy jest to odpowiednie słowo. |
„Poza wiedzą człowiek musi przede wszystkim nauczyć się, jak zostać człowiekiem” – to słowa, które padły podczas częstochowskiej liturgii, czyli głównego celu naszej piątkowej pielgrzymki. Właśnie tamtego dnia (tj. 18 marca br.) już na szóstą rano rozkazano nam stawić się na zbiórkę i „w trymiga” ulokować nasze ciałka w dwóch autobusach. „Rozkazano”... nie wiem, czy jest to odpowiednie słowo. Każdy niczym skowronek wyleciał z łóżka nawet o tak wczesnej godzinie. Nic dziwnego: poza przedmaturalną modlitwą była to również okazja do wzięcia udziału w jednej z naszych ostatnich licealnych wycieczek. Naprawdę jestem pełen radosnych myśli. I cieszę się, że do tych właśnie myśli będę mógł w przyszłości stale powracać.
Podróż trwała niespełna cztery godziny. Pielgrzymi spod herbu Jagiełły są zawsze zwarci i świetnie przygotowani - wzięli poduszki i porządny prowiant na drogę. Przejazd urozmaiciły wspólne śpiewy z naszą panią Anetą Osadnik na czele. Najlepiej wychodziły te „z pokazywaniem”. Do jej gitary przykolegował się bębenek Michała, więc całość – przy zaangażowaniu tak licznego chóru – brzmiała naprawdę dobrze. Pierwszym komunikatem (pomijając sławne już wstawki pana Bogusława Wołyńca) po wyjściu z autobusów był: „Czas do zagospodarowania wg harmonogramu! Na parking wracamy na godzinę 15!”. To już w zupełności przywołało klimatycznego ducha wycieczek. Jednakże nie galerie i kolorowe uliczki były nam w głowie. Działaliśmy według rozpiski, a z tej dowiedzieliśmy się o godzinach rozpoczęcia kolejno Eucharystii, Drogi Krzyżowej i konferencji dla młodzieży, a w międzyczasie każdy otrzymał okazję do duchowego oczyszczenia w konfesjonale. Przed powrotem na parking swoim urokiem zachęciła nas także aleja Najświętszej Maryi Panny, na której można było kupić różaniec, symboliczny magnesik z panoramą Częstochowy lub po prostu coś na ząb.
Droga powrotna to tak naprawdę powtórka najlepszego momentu każdej wycieczki, czyli wygłupy w autobusie. Może wypadałoby zachować jakiś spokój i wyproszone wcześniej wyciszenie. Jestem jednak pewny, że pozostała część dnia zaraz po wejściu w domowy próg zajęła licealistów poważną rozmową z Bogiem. Matura już niedługo i nie zapominajmy, że to nie tylko czas formalnego egzaminu. To przecież dzień zamknięcia za sobą jednych drzwi, a otworzenia drugich, do dorosłości. Warto jest zaprosić do niej Boga. To takie oczywiste, że jeśli goście nie odwiedzają, w domu zapomina się sprzątać…
Tekst: Kacper Burzała, kl. IIIc
Foto: pani Aneta Klinke-Osadnik