W czwartek, 15 października klasa IIIa o profilu biologiczno-chemicznym pod opieką pani Anety Klinke-Osadnik oraz pana Bogusława Wołyńca w godzinach porannych wyruszyła na wycieczkę do Karpacza. Jadąc asfaltowymi drogami, skąpanymi w jesiennym deszczu, zmierzaliśmy ku przygodzie, która była na wyciągnięcie ręki. |
W czwartek, 15 października klasa IIIa o profilu biologiczno-chemicznym pod opieką pani Anety Klinke-Osadnik oraz pana Bogusława Wołyńca w godzinach porannych wyruszyła na wycieczkę do Karpacza. Jadąc asfaltowymi drogami, skąpanymi w jesiennym deszczu, zmierzaliśmy ku przygodzie, która była na wyciągnięcie ręki.
Ponieważ znajdowaliśmy się na terenie Karkonoskiego Parku Narodowego, idąc na spowity we mgle Chojnik, mogliśmy podziwiać okoliczną przyrodę i odetchnąć mroźnym, lecz świeżym powietrzem. Na szczycie góry odpoczęliśmy w restauracji i po posileniu się zwiedziliśmy znajdujący się tam zamek wzniesiony w latach 50. XIV wieku oraz należące do niego włości. Widok z wieży zamkowej był przepiękny i zapierał dech… Tak powinno być, ale prawda jest inna – straszna mgła przesłoniła wszystko. Wysłuchaliśmy za to legendy o księżniczce Kunegundzie - córce zamożnego właściciela zamku, która rycerzy chętnych do ożenku z nią wystawiała na śmiertelną próbę – w pełnej zbroi musieli objechać na swoim wierzchowcu wokół murów zamkowych. Jednak zadanie to było niemalże niewykonalne z powodu stromych zboczy góry. Wszyscy ginęli, spadając w przepaść, a co mądrzejsi rezygnowali zawczasu. Wiele lat upłynęło i wielu młodzieńców straciło życie, aż na zamku pojawił się rycerz, który od razu spodobał się Kunegundzie. Objechał on zamek, a jego koń utrzymał się na urwistym szlaku. Księżniczka pospieszyła mu na powitanie. Ten jednak ani drgnął i odrzekł, że nie chce wiązać się z Kunegundą, gdyż przez jej okrutny pomysł zginęło wielu niewinnych ludzi. Następnie odjechał, a księżniczka, nie mogąc znieść upokorzenia, rzuciła się w górską przepaść. Podobno do dziś jeden z rycerzy będących ofiarą Kunegundy nawiedza zamek pod postacią ducha jeżdżącego na koniu. Być może z powodu mgły albo pory dnia nie dane nam było go ujrzeć… Pozostała wyobraźnia.
W końcu w godzinach popołudniowych dotarliśmy do Karpacza, gdzie znajdował się nasz pensjonat „¯ółty dworek”, który jest naprawdę godny polecenia: duże i wygodne pokoje, pyszne domowe jedzenie, wyśmienite ciasto z jabłkami, aromatyczne herbaty i kawy dostępne cały czas oraz salon z kominkiem idealny do grania w UNO i nie tylko.
Jednak najlepszym i najbardziej wyczekiwanym punktem dnia było wieczorne wyjście do hotelu „Gołębiewski”, gdzie do woli mogliśmy korzystać z przeróżnych basenów, wielu zjeżdżalni, jacuzzi oraz sauny, gdzie jak człowiek wszedł, to nie chciał wyjść. Spędzone tam 1,5 godziny na pewno na długo pozostanie w naszej pamięci.
Kiedy powróciliśmy do pensjonatu, rozpoczęła się noc pełna gier: karty klasyczne, UNO, Mafia i wiele innych. Jednym słowem idealne zakończenie dnia.
Piątkowy poranek rozpoczęliśmy od śniadania, a następnie odpoczywaliśmy w naszych pokojach i powoli przygotowywaliśmy się do wyjazdu. Zwiedziliśmy Karpacz i wyruszyliśmy w drogę powrotną. Cali i zdrowi wróciliśmy do Ząbkowic i udaliśmy się do naszych domów.
Na pewno długo będziemy wspominać tę wycieczkę, która pozwoliła nam spędzić wspólnie czas i odpocząć od szarej szkolnej codzienności oraz zwiedzić nie tak odległą, a nie do końca nam znaną okolicę.
Tekst: Magdalena £akomska , kl. IIIa
Arkadiusz Wawrzyniak, kl. IIIa
Foto: pani Aneta Klinke-Osadnik