9 i 10 marca 2017 roku zapisze się w mojej pamięci na długo. Wszystko za sprawą udziału w finale XVI Ogólnopolskiego Turnieju Reportażu im. Wandy Dybalskiej. |
9 i 10 marca 2017 roku zapisze się w mojej pamięci na długo. Wszystko za sprawą udziału w finale XVI Ogólnopolskiego Turnieju Reportażu im. Wandy Dybalskiej. Wydarzenie z jednej strony bardzo oficjalne, z udziałem mediów, najlepszych reportażystów oraz wybitnych licealnych humanistów z Wrocławia, Nowego Sącza, Jarosławia, Krakowa, Opola wraz z ich opiekunami, a z drugiej strony – paradoksalnie kameralne, spokojne, w małym i przyjemnym gronie.
Wszystko zaczęło się od Gali Finałowej we Wrocławskim Klubie Firlej. Już po samym dotarciu na miejsce zostałam miło przyjęta przez organizatorów: panią Ewę Obarę-Grączewską, pana Wojciecha Promę i uczniów X Liceum Ogólnokształcącego we Wrocławiu. Uroczystość rozpoczęła się powitaniem gości i krótkim występem artystycznym, a następnie każdy z uczestników został przedstawiony w oryginalnej prezentacji, ogłoszono wynik i wręczano nagrody. Otrzymałam wyróżnienie „za obyczajową miniaturkę, w której kryje się zalążek prawdziwego talentu, za dowcipne spojrzenie na świat tuż obok, za wdzięczny temat i ślimaki słuchające Mozarta”, jak podsumowało w protokole jury. Dyplom, kilka książek o różnej tematyce i elektroniczny gadżet od sponsorów wręczył mi przewodniczący jury dr Jędrzej Morawiecki. Po przerwie na poczęstunek każdy z uczestników mógł w kuluarach porozmawiać z komisją konkursową na temat swojej pracy. Ja skorzystałam z porad pań dziennikarek: Joanny Kuciel-Frydryszak i Magdy Skawińskiej. Gala skończyła się wspólnym obiadem.
Dalej tramwajem przejechaliśmy do hotelu na Ostrowie Tumskim, gdzie mieliśmy zapewniony nocleg. Czwartkowe popołudnie spędziliśmy na zwiedzaniu ciekawych miejsc w centrum Wrocławia pod przewodnictwem przemiłych uczniów z X LO. Wieczorem wybraliśmy się do Tkalni Zagadek w siedzibie NOT-u, tam przeżyliśmy przygody, rozwiązując łamigłówki w Escape Roomie i przenosząc się do wirtualnego świata.
W piątek o godz. 11 wszyscy spotkaliśmy się w auli X LO. Uczestniczyliśmy w dyskusji panelowej z Włodzimierzem Nowakiem – reporterem, dziennikarzem „Gazety Wyborczej”, autorem książek. Można było dyskutować, wypowiadać własne zdanie, a nawet dostać za to nagrodę. Wszystko „na luzie”.
Oprócz ciekawych nagród, które zdobył każdy z uczestników, nabyliśmy cenną lekcję o spełnianiu się w dziennikarstwie i motywację do dalszej pracy. Konkurs jest warty wzięcia udziału z wielu względów, a oprócz nagród i nowej wiedzy o pisaniu można doskonale spędzić czas, zwiedzając w miłym gronie Wrocław.
tekst i foto: Anna Głąb, kl. 1a
REPORTA¯ „KONCERTOWE MUSZLE NA WSI”
Różne pomysły krążą po wiejskich głowach. Niejedni próbują swoich sił w hodowli. Ale czy ktoś wpadł na koncept wykorzystania muzyki klasycznej w gospodarstwie?
PE£ZAJ¡CY BIZNES
„/…/ niedostępny, nieprzenikniony, wszędzie właściwie pozostaje u siebie. Kosmopolita i myśliciel, przekłada naturę nad cywilizację.”* Jego hodowla to współczesny sposób na zarabianie. Tona dorosłego osobnika daje zysk bliski 12 tysiącom złotych. Przemysław Nowak z Mąkolna jest jednym z dwóch takich hodowców w naszym powiecie, ale z pewnością jedynym, który zapewnia podopiecznym ciekawy sposób aklimatyzacji. Egzotyczne gospodarstwo prowadzi od ponad roku, jednak już może powiedzieć o wielkim sukcesie. Jako pomysłowy przedsiębiorca znalazł również interesującą metodę zwiększania wydajności swojej farmy.
KLASYCY NA START
Małe osobniki, które przyszły na świat późną jesienią, zimują w specjalnym miejscu. Jest to małe, zaciemnione pomieszczenie, utrzymujące temperaturę 4-6o C. Gdy na zewnątrz ziąb i chłód, one pod czułą opieką swego mecenasa dorastają, aby wiosną móc wyjść
do 6-arowego parku hodowlanego. Co ciekawe, początkowo są zestresowane nowym domem, ale pan Przemysław jako miłośnik muzyki klasycznej uspokaja je utworami Beethovena, Mozarta czy Chopina. Jak sam twierdzi, od czasu kiedy wypróbował swój pomysł, zaobserwował mniej brawurowych ucieczek i desperackich ukryć w pobliskim sadzie. Jednak to nie koniec muzycznych doświadczeń małych pełzaczy. W okresie godów zabiera je do pomieszczenia reprodukcyjnego, gdzie delektują się klasycznym rockiem. Ponoć ten rodzaj dźwięków lepiej wpływa na płodność niż muzyka poważna. Pan Przemysław jest pewien, że odpowiednie utwory oddziałują korzystniej na ich dobre samopoczucie przy sennej, jesiennej pogodzie.
MODELE NA WYBIEGU
W czasie mojej wizyty w „Snails Parku” (to oficjalna nazwa przedsiębiorstwa) ślimaki były wyjątkowo milusińskie – chętnie pozowały do zdjęć, z gracją prezentowały atuty swojej urody czy przysłowiowo „pokazywały rogi”. Może z wyjątkiem tych biorących kąpiel. Widocznie są zdania, że częste mycie skraca życie. Gospodarz, nieprzejednany wróg brudu, siłą zmusza muszlaki do ablucji. Z jego wnikliwej obserwacji wynika, że podczas żerowania ślimaczej sfory w parku hodowlanym muzyka jest wskazana, a w pomieszczeniu przeznaczonym do sortowania i mycia – nie. Mimo że prysznic i obowiązkowe suszenie wpływają depresyjnie na mięczaki, to dzięki temu zwiększa się ich atrakcyjność przy sprzedaży i łatwiejsze jest rozmnażanie.
NIEKONIECZNIE SCHABOWY Z KAPUST¡
Ślimak – oprócz tego, że chętnie słucha klasyków, pozuje do zdjęć i nie znosi wody – jest luksusowym produktem w naszej kuchni. Mówiąc na poważnie o hodowli, pan Nowak akcentował kwestię ekologii. Zwrócił szczególną uwagę na brak w ich pożywieniu sterydów i antybiotyków, z jednej oczywistej przyczyny – stosowanie tych środków powoduje spadek populacji i jej degradację. Mięso ślimacze zawiera więcej białka niż wołowina. Ich śluz, szeroko stosowany w przemyśle farmaceutycznym i kosmetycznym, zbawiennie działa na cerę ludzką, opóźniając efekty starzenia, przyspieszając gojenie ran czy leczenie egzem, wrzodów i innych schorzeń skóry. Coraz częściej wykorzystuje się je w salonach odnowy biologicznej. Pan Przemysław jest zainteresowany współpracą z lokalnymi restauracjami: Danie tego typu zainteresowałoby wielu turystów – koneserów sztuki kulinarnej, a i ja czerpałbym z tego korzyści. Ludzie jedzą ślimaki od 12 tysięcy lat, o czym świadczą wykopaliska archeologiczne.
PRZYSZ£OŚÆ HELIX ASPERSA MUELLER W POWIECIE
Hodowca całe przedsięwzięcie sfinansował z własnych środków zarobionych za granicą: Pracowałem w Niemczech, ale nie widziałem tam mojej przyszłości. Wtedy postanowiłem znaleźć własny sposób na biznes w kraju, biorąc pod uwagę, że mam już zaoszczędzoną sporą sumę pieniędzy. Taki typ gospodarki, jak każdy inny, wymaga poświęcenia. Hodowla ślimaków to uciążliwa praca przez okrągły rok. Warto zwrócić na to uwagę przy kalkulowaniu zysku. Na razie jest to przedsiębiorstwo rodzinne, ale wkrótce Pan Nowak planuje trzykrotnie powiększyć swoje gospodarstwo, co wiąże się z koniecznością zatrudnienia wykwalifikowanych pracowników: Planuję wtedy skomponować nową ścieżkę dźwiękową, miłą dla ucha zarówno dla robotników, jak i ślimaków. Ten rok hodowlany był dla pana Przemysława czasem nabywania doświadczenia w nowej w Polsce dziedzinie rolnictwa. Chciałem się upewnić, że takie coś jest opłacalne na dzisiejszym rynku pracy. Mąkolnianin ma swojego „Mistrza”– wzoruje się na farmie pana Grzegorza Skalmowskiego, wieloletniego hodowcy ślimaków i autora książek o tej tematyce. Na publikacje o melomańskich mięczakach autorstwa pana Nowaka musimy jeszcze poczekać. W tym roku postawił na chów gatunku śródziemnomorskiego, ale w planach ma także dołączenie do swojego inwentarza krewnych helix aspersa mueller z Afryki, co zapewne spowoduje konieczność ustalenia nowego repertuaru muzycznego.
* Grzegorz Skalmowski „Hodowla i chów ślimaków”, Pasłęk 2010, s.5.