Z dala od cywilizacji, czyli licealiści na zajęciach w terenie
Dodane przez Administrator dnia Czerwiec 06 2014 07:26:54

21 maja 2014 r. klasa 2d wybrała się na pieszą wycieczkę wraz z wychowawczynią – panią Dorotą Wołyniec oraz z panem Bogdanem Tułą – nauczycielem geografii. Naszym celem była Srebrna Góra. W trasę ruszyliśmy o godzinie 8.00 spod szkoły. Zasmucił nas fakt, że nie będziemy iść prostą drogą asfaltową, ale tą okrężną, prowadzącą przez pola, góry i lasy.

Czytaj więcej...

Rozszerzona zawartość newsa

21 maja 2014 r. klasa 2d wybrała się na pieszą wycieczkę wraz z wychowawczynią – panią Dorotą Wołyniec oraz z panem Bogdanem Tułą – nauczycielem geografii. Naszym celem była Srebrna Góra. W trasę ruszyliśmy o godzinie 8.00 spod szkoły. Zasmucił nas fakt, że nie będziemy iść prostą drogą asfaltową, ale tą okrężną, prowadzącą przez pola, góry i lasy. Nie nawykliśmy przecież do takich trudów! Szliśmy polnymi ścieżkami otaczającymi Ząbkowice, potem wspinaliśmy się po górach, co zupełnie pozbawiło nas energii. Musieliśmy robić postoje częściej, niż było to zaplanowane, ponieważ albo ktoś był zmęczony, albo głodny.

Nasz nauczyciel geografii co chwilę coś podnosił i pokazywał. Dla nas były to zwykłe kamyki, ale pan widział w nich granity i bazalty. Opowiadał nam także, jak i kiedy powstały wzniesienia, które widzieliśmy w oddali. Stojąc na szczycie jednej z gór, zobaczyliśmy nie tylko kamieniecki zamek, ale także malutkie wiatraki w okolicy Paczkowa i zbiornik wodny Kozielno. Gdy w końcu dotarliśmy do drogi, po której poruszały się samochody, byliśmy bardzo szczęśliwi: nareszcie „cywilizacja”! Pan Tuła skrócił naszą mękę i poprowadził nas prostszą drogą do Srebrnej Góry. Po prawie sześciu godzinach pokonaliśmy około 15 kilometrów. Teraz już tylko z utęsknieniem czekaliśmy na autobus.

Ta wycieczka na długo zapadnie nam w pamięci, ponieważ jeszcze chyba nikt z nas nie pokonał tak dużej odległości na własnych nogach (oczywiście, nie mam na myśli pana Tuły, dla którego to był „zwykły spacerek” ). Jedynym naszym zmartwieniem po powrocie do domu były piekące ramiona oraz nadzieja, że żaden kleszcz nie zadomowił się na naszym ciele.


tekst: Patrycja Świerad, kl. 2d
foto: Bogdan Tuła